W dobie problemów z bezrobociem wśród młodych ludzi, szczególnie absolwentów studiów wyższych, co jakiś czas pojawia się postulat powrotu do masowego szkolnictwa zawodowego, w którym dominowałaby nauka konkretnej specjalności. Jak wyglądają dzisiejsze szkoły zawodowe?
Teoria
Jednym z koronnych argumentów na rzecz szkolnictwa zawodowego jest postulat bardziej praktycznej edukacji zorientowanej na zdobywanie konkretnych umiejętności. Często pojawiają się słuszne pretensje, że edukacja akademicka (szczególnie na kierunkach humanistycznych) skupia się głównie na zdobywaniu wiedzy teoretycznej (nauczyciele akademiccy często nie znają realiów rynku pracy), której absolwent nie może lub nie potrafi wykorzystać na rynku. Stąd postulat powrotu do edukacji zawodowej, której celem byłoby wypuszczenie na rynek specjalistów w określonych dziedzinach, którzy nie powinni mieć problemu ze znalezieniem zatrudnienia. Wciąż przecież będziemy potrzebować hydraulików, fryzjerów lub stolarzy bardziej, niż politologów lub historyków.
Praktyka
Jak jednak pokazuje praktyka wciąż na rynku pracy lepiej radzą sobie absolwenci studiów wyższych. Bezrobocie zaś najczęściej dotyka właśnie osoby, które ukończyły szkoły zawodowe. Skąd taka tendencja? Z jednej strony winne są same zawodówki, które nie mają odpowiedniego zaplecza technicznego (lekcje prowadzone są na sprzęcie, który już dawno wyszedł z użycia) oraz nie prowadzą ścisłej współpracy ze środowiskiem biznesowym. Z drugiej strony, organizując nabory do zawodówek, nie sprawdza się, czy rynek nie jest nasycony daną specjalnością.
Warunkiem powrotu do masowego szkolnictwa zawodowego jest więc jego unowocześnienie i stworzenie przestrzeni współpracy pomiędzy szkołami i przedsiębiorstwami.