Jestem obecnie żywo zainteresowany znalezieniem pracy. Zaciekawiła mnie jedna z ofert w przemyśle filmowym. Jednakże, był tam jeden haczyk – by dostać pracę, trzeba założyć własny biznes, a dokładniej być samozatrudnionym oraz posiadać swoją działalność gospodarczą. Oferta pracodawcy była rzeczywiście godna uwagi, ponieważ płaca wynosiła 2700 zł, a po dwóch miesiącach 3500 zł. Musiałem jednak sprawdzić czy rzeczywiście gra jest warta świeczki, czyli ile pieniędzy trafi do mojej ręki po przejściu przez Urząd Skarbowy. Finanse to dla mnie raczej czarna magia, więc liczyłem na pomoc pani w urzędzie. Muszę przyznać, że byłem mile zaskoczony tym, w jaki sposób się mną zajęła. Ale w sumie na tym kończą się superlatywy. Okazało się, że będę musiał zostawiać w skarbówce około siedmiuset zł miesięcznie, a po kilku miesiącach trochę więcej. Mało tego – po dwóch latach płace wzrosną jeszcze niemalże dwukrotnie. Dodatkowo, wyliczenie wszystkich podatków jest dość skomplikowane i zajęłoby mi trochę czasu, więc pani zasugerowała, by korzystać z usług biura rachunkowego, co daje kolejne kilkaset złotych. Wychodzi więc na to, że z 2700 zł, które dostałbym za wykonywaną pracę, prawie jedna trzecia musiałaby zostać przeznaczona na kogoś innego niż ja. Niestety, tak wygląda ekonomia w naszym kraju.
Ja rozumiem płacenie podatków, ale większość z tej kwoty idzie na ubezpieczenie społeczne i składki emerytalne. Mi osobiście wydaje się, że lepiej by było, gdybym całe pieniądze dostał do kieszeni i sam zdecydował, gdzie i za ile się ubezpieczać.
No cóż, takie są realia i trzeba się w nich jakoś odnaleźć.
Czy w Polsce biznes się opłaca?
