Czy lekcje gry na gitarze mają jakikolwiek sens w przypadku trzydziestotrzyletniego faceta? Uważam, że mają. Więcej – wg mnie sens ma wszystko, co sprawia nam radość, daje satysfakcję i pozwala się rozwijać. Kto powiedział, że po trzydziestce już się nie rozwijamy? Najnowsze badania pokazują, że to nieprawda, że o wiele więcej prawdy zawiera stwierdzenie, że nauka trwa przez całe życie.
Na gitarze nauczyłem się grać sam. Nie udało mi się co prawda nauczyć czytać nut a vista, jednak opanowałem teorię muzyki na tyle, żeby móc bez większego problemu porozumieć się z muzykami z którymi współpracuję. Osiągnąłem też niezłą technikę, jednak cały czas mam ochotę, aby wznieść się na wyższy poziom, a do tego potrzebny byłby już nauczyciel. To na pewno nie może być ktokolwiek. Jeśli miałby mnie uczyć człowiek, który potrafi tyle samo co ja, tyle, że skończył szkołę muzyczną, to taka nauka nie miałaby większego sensu.
Potrzebowałbym kogoś kto znajduje się na zdecydowanie wyższym poziomie wtajemniczenia, jakiegoś konkretnego jazzowego gitarzysty. Uczyć się kolejnych skal i nowych technik mogę się dzięki lekcjom wideo, które w dobie internetu stały się powszechnie dostępne. Potrzebowałbym kogoś, kto obserwując moją grę byłby w stanie wychwycić popełniane błędy i zaproponować sposób na skorygowanie ich. Musiałby też mieć bystrzejsze oko ode mnie, w końcu chodzi o wychwycenie błędów, których sam nie byłem w stanie dostrzec. Jak do tej pory na swojej drodze nie spotkałem nikogo, kto spełniałby te wszystkie kryteria, jeżeli jednak spotkam, to jestem gotów zapłacić za lekcje niemałe pieniądze.